JABIKSPAAD
Jabikspaad to jedna z dróg Jakubowych ("Jabik" to po fryzyjsku Jakub, a "paad" oznacza ścieżkę, drogę), wiodących przez Holandię, a ściślej przez Fryzję. Szlak zaczyna się w Sint Jacobiparochie (nad Morzem Północnym), prowadzi tuż obok legendarnego "początku świata", czyli Zwarte Haan, a później wzdłuż kanałów na południe. Mija maleńkie wioski, stolicę Fryzji - Leeurwarden, holenderską Wenecję (czyli wioskę Giethorn, z mnóstwem malowniczych kanałów i domami krytymi trzciną), a potem jeszcze odcinek pozafryzyjski aż do Zwolle (pięknego miasta ze średniowieczną starówką).
Jabikspaad nie jest zbyt dobrze oznakowany, ale można wędrować ścieżkami rowerowymi, których sieć jest w Holandii doskonale przygotowana. Pewną trudnością, zwłaszcza dla osób przyzwyczajonych do Camino w krajach południowej Europy, może być brak schronisk dla pielgrzymów. Ja korzystałam z noclegów w ramach organizacji Vrienden op de Fiets, co pozwoliło mi poznać wiele holenderskich rodzin i pomieszkać z nimi przez chwilę.
Ta droga była całkiem odmienna od poprzednich. Nie spotkałam pielgrzymów. Szłam sama. Bywało, że zupełnie pustą ścieżką. Zdarzały się dni, że zamieniałam tylko kilka słów z gospodarzami domu, u których nocowałam. We Fryzji wiał silny wiatr i padał deszcz. Szłam w mokrych butach, prawie nie zdejmując mojego poncho. Niezwykle wyciszające doświadczenie :)
Wpisy powiązane:
50. Święty od much, czyli o niespodziewanych zwrotach akcji
51. Se seca rapido, czyli na pograniczu kultur
52. Afsluitdijk, czyli o wspólnocie
53. Zwarte Haan, czyli w poszukiwaniu natchnienia
54. Pier i Renske, czyli w niebezpieczeństwie i na karuzeli
58. Czego właściwie szukasz, czyli o niedosycie
59. Jose el Peregrino, czyli co jest naprawdę święte
61. Pęk kluczy i dźwięk karylionów, czyli o miejscach nie-zawsze-magicznych
Jabikspaad nie jest zbyt dobrze oznakowany, ale można wędrować ścieżkami rowerowymi, których sieć jest w Holandii doskonale przygotowana. Pewną trudnością, zwłaszcza dla osób przyzwyczajonych do Camino w krajach południowej Europy, może być brak schronisk dla pielgrzymów. Ja korzystałam z noclegów w ramach organizacji Vrienden op de Fiets, co pozwoliło mi poznać wiele holenderskich rodzin i pomieszkać z nimi przez chwilę.
Ta droga była całkiem odmienna od poprzednich. Nie spotkałam pielgrzymów. Szłam sama. Bywało, że zupełnie pustą ścieżką. Zdarzały się dni, że zamieniałam tylko kilka słów z gospodarzami domu, u których nocowałam. We Fryzji wiał silny wiatr i padał deszcz. Szłam w mokrych butach, prawie nie zdejmując mojego poncho. Niezwykle wyciszające doświadczenie :)
Wpisy powiązane:
50. Święty od much, czyli o niespodziewanych zwrotach akcji
51. Se seca rapido, czyli na pograniczu kultur
52. Afsluitdijk, czyli o wspólnocie
53. Zwarte Haan, czyli w poszukiwaniu natchnienia
54. Pier i Renske, czyli w niebezpieczeństwie i na karuzeli
58. Czego właściwie szukasz, czyli o niedosycie
59. Jose el Peregrino, czyli co jest naprawdę święte
61. Pęk kluczy i dźwięk karylionów, czyli o miejscach nie-zawsze-magicznych
Komentarze
Prześlij komentarz