1. Wyruszyć, czyli o najważniejszej decyzji.

Wyruszyć. To jest najważniejsza decyzja. Po prostu ubrać buty, wziąć plecak, zamknąć drzwi swojego domu. I wybrać „dokąd”. To wystarczy. Nie trzeba nawet dokładnie wiedzieć „jak”. To przyjdzie potem, w drodze.


Wędrowanie jest rodzajem medytacji, w którą wchodzi się krok za krokiem, wsłuchując się w swój oddech i wyrównując jego rytm, układając plecak w wygodnej pozycji, żeby dało się go nieść, z każdym krokiem stapiając się coraz bardziej z przemierzanym szlakiem, stając się jego częścią. Najpierw idzie się z myślami o tym, co pozostawione: o domu, o problemach, o tym, co jest do rozwiązania, do załatwienia i że jest tego tak strasznie dużo. I to wspominanie odbiera siły. Ale trzeba iść. Nie ustawać. Nie zniechęcać się. Bo potem, stopniowo, myśli stają się coraz bledsze, oddalają się, zanikają, aż znikną zupełnie. Bo wobec tego, co nas otacza, tamte myśli są już tylko wspomnieniem i przestają mieć znaczenie.


I wtedy, kiedy pozwolimy przeszłości odejść, damy sobie wewnętrzne przyzwolenie na niemyślenie, jedynie na odczuwanie, zaczyna się prawdziwa wędrówka. Wsłuchiwanie się we własne kroki, w śpiew ptaków, szum wiatru, granie cykad, odczuwanie słonecznego żaru, chłodu wody ze studni, zapachu nagrzanej ziemi i traw, smaku świeżego chleba z melonem.Taki stan zawieszenia: tylko ja i ta chwila. I to jest absolutnie fascynujące. 


Od kilku lat samotnie przemierzam szlaki pielgrzymie Europy. Zakochałam się w tym pomyśle, kiedy pierwszy raz wyruszyłam w drogę z moją rodziną, przez północną Hiszpanię, z Leon do Santiago de Compostella. Zapomniane kamienne wioski, upał mesety, zapach nagrzanych eukaliptusów, gotyckie katedry, źródełka odkrywane w momentach krytycznych, smak kawy i tortilli z miejscowych barów… Te wspomnienia były ze mną przez kilka lat. I dodawały mi sił w momentach trudnych.


A potem przyszedł czas na samotne wędrowanie. Najpierw na decyzję, że ma być samotne. A potem na wyruszenie w świat. Na pierwsze próby, na pytania, czy potrafię, czy mam siłę, czy to bezpieczne, czy to w ogóle możliwe. I o tym chcę Wam opowiedzieć. Oczywiście, to nie będzie nic szczególnie odkrywczego. Znacie takie opowieści, bo wiele jest kobiet podróżujących w bardziej egzotyczne kraje i w bardziej ekstremalnych warunkach. Ale ta opowieść będzie moja.


PS. Dodam tu czasem trochę zdjęć (bo tak się robi:)). Ale nie bądźcie o nie źli (nie będą najlepsze). Ja po prostu coraz gorzej widzę w tym małym okienku. A poza tym, kiedy jestem zakochana, raczej czuję (innymi zmysłami) niż widzę. A jestem zakochana za każdym razem. W życiu, po prostu.



Komentarze

  1. Dobrze się to czyta. Czekam na więcej. Zazdroszczę odwagi samotnego wędrowania. Ja póki co dopiero planuję. ciągle coś, przyziemie trzyma...

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie piszesz,oddychasz.... Dziękuję....

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty